wtorek, 10 października 2017

Każdemu z bogów oddamy hołd

Oczywiście nie dosłownie. Jednak czyż zainteresowanie nie jest formą ofiary. O to w tym wszystkim chodzi. Bogowie zamieniają się w nieruchome głazy, gdy tracą zainteresowanie swych wyznawców. I żeby wskrzesić stare idole trzeba nie lada wysiłku. Dziś znów powraca wspomnienie starej wiary. Powracają Bogowie słowiańscy, szturmując nasze umysły. Robią to skutecznie dzięki pasjonatom zajmującym się propagowaniem zapomnianej kultury, organizującej przed wiekami życie ludziom na terenach zwanych Słowiańszczyzną. Co prawda nie jest to łatwe zadanie z uwagi na szczupłość materiałów dowodowych, które zostały zniszczone lub sfałszowane w ciągu wieków. Analiza źródeł, które są dostępne, daje możliwość dotarcia do bóstw naczelnych i stworzenia całego ciągu ewolucyjnego. Te same materiały występujące w różnych kulturach pozwalają znaleźć analogię pomiędzy różnymi systemami wierzeń na przestrzeni czasu i położenia geograficznego. Jednak mimo tych starań ilość zdobywanych faktów jest wciąż za mała do ułożenia w całość układanki, w której wciąż brakuje elementów.

niedziela, 9 lipca 2017

Zapomniana bogini

Jej wspomnienie pozostało w ruskim folklorze jak echo odbijające się od ściany lasu. W wyobrażeniu tamtejszych ludzi była kobietą o dość dużej głowie i rękoma jakby pasującymi jedynie do rozmiarów głowy. Jak można sądzić po przekazach, które dotrwały do czasów współczesnych jej umiejętności pochodziły z czasów, kiedy ludzie osiedli i zaczęli uprawiać ziemię i hodować zwierzęta. Patronowała bowiem uprawie oraz przetwarzaniu lnu i strzyżeniu owiec. Obie specjalizacje były pokrewne i służyły tkaczom. Jak każdemu bóstwu składano ofiary. Jej najmilsze były kłaki wełniane i pęki lnu.
Bogini, o której mowa to Mokosz. Jaki był jej początek? Trudno stwierdzić na podstawie informacji, jakie dotarły do dziś. Naukowcy odkrywają prawdę na podstawie śladów tak nikłych, że nawet najsprytniejszy detektyw miałby z nimi kłopot.


Powieść minionych lat jest największą skarbnicą wiedzy o zapomnianej bogini. Choć i ona nie jest wolna od wad. Jej przekaz często niejasny i zagmatwany. Mętny do tego stopnia, że doprowadzał naukowców do dziwnych wniosków, jak ten o patronowanie onanii. Jak do tego doszli, któż zgadnie. Dobrze, że nie brakuje rozsądnych umysłów umiejących zatrzymać zapaleńców w tworzeniu szalonych idei.

sobota, 18 marca 2017

Ulotne piękności

Na polach, na łąkach, wszędzie... Wszędzie gdzie się spojrzało, można było spotkać Rusałki. I nie należy się sugerować podobieństwem słowa. Nie były to urodziwe Rosjanki jak myślą niektórzy. W świecie Słowian otoczenie było zapełnione fantastycznymi postaciami z mitologii. Powietrze, ziemię i podziemie wypełniali bogowie i demony. Dzień i noc pełne były dziwolągów i kreatur strasznych, dziwnych i przerażających. Rusałka, jako miły wyjątek, była piękna, wiotka i powabna. Niestety jak piękna, tak niebezpieczna. Rozkochiwała w sobie płeć przeciwną. Porywała do tańca; w nieokiełznanym szale, pląsając ze swą ofiarą, potrafiła doprowadzić do ostatecznego końca; do wyczerpania sił witalnych i zgonu na parkiecie. Inne Rusałki łaskotały chłopców z takim zapamiętaniem, że nieboracy również schodzili pokręceni śmiertelną kolką. Jeśli kto pragnął poznać jakaś Rusałkę, szybko wybijano mu z głowy takie przyjemności. I doradzano szukanie szczęścia wśród panien żywych z krwi i kości, które mogły obdarzyć oblubieńca prawdziwą miłością i potomstwem.

czwartek, 16 marca 2017

Jarowit, młodzieniaszek na białym koniu

Młodość musi dać upust energii. Musi się wyszaleć, by na starość miała co wspominać. Tak było zawsze. Za czasów słowiańskich był od tego nawet bóg. Bóg młodości i wojaczki. Młodość gotowała się w nim jak w garze pełnym ukropu. Nazywano go różnie. Raz Jaryło, innym razem Jarowit, Jaryło albo Jaruna. Młody bóg znany był w wielu okolicach i prawie wszystkie kraje i ich książęta składały mu hołd i nosiły dary. Od wschodu, do zachodu. I z północy na południe. Jak wielu bogów w panteonie słowiańskim Jarowita obarczono wieloma obowiązkami. Posiadał wiele funkcji i atrybutów boskości, jako narzędzia jego władzy.

Władcy wojowali, ludy wędrowały, a z nimi wędrowały bóstwa i demony lokalne. Miejscowe zwyczaje mieszały się z wierzeniami przybyszów. W wyniku melanżu mity ewoluowały. Starzy bogowie dostawali nowe funkcje i tworzyli się nowi bohaterowie. Czasem z legend. Innym razem z opowieści o bohaterach powtarzanych z ust do ust. Wierzenia krzepły przez wieki i nabierały co i raz nowych wyrazów.
Ciekawa jest etymologia nazwania boga. Ciekawa i zarazem jednoznaczna. W rdzeniu staro-indoeuropejskiego – yeh₁ro stało się określeniem najładniejszej, najmilszej sercu każdego człowieka, pory roku. Kiedy wszystko budzi się do aktywności i wyłazi spod ziemi nieokiełznanym strumieniem. Niepowstrzymanym potokiem zieleni i innych kolorów zaplątanych pomiędzy pączkami i kwieciem świeżym. Innym określeniem deszyfrującym imię boga jest drugi człon wit. Wit znaczyło wielmoża. Bogaty w dostatki i talenty. Pan całą gębą. Młody więc trochę zarozumiały. Z tupetem jak taran oblężniczy. Młodość i bogactwo.
Najwięcej do czasów nam współczesnych dotrwało o Jarowicie w księgach i kronikach średniowiecznych pisanych przez misjonarzy z importu. Byli to oświeceni Niemcy. Wykształceni, światli, lecz zindoktrynowani przez wiarę. Szerzący chrześcijański marketing na lewo i prawo. Niemniej byli bardzo skrupulatni i prowadzili zapiski z natury. Odrębnym źródłem informacji stały się zapiski etnografów z przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Oni to, na terenach obecnej Białorusi i Ukrainy prowadzili badania pośród lokalnej ludności. Zbierali informacje o lokalnych zwyczajach i słuchali echa dobiegającego z opowieści. Pamięć o starych bogach była wciąż żywa. Jarowit przewijał się w opowieściach dość często.
Biały koń był jego atrybutem. Za zbroję służyła mu złota, olbrzymia tarcza. Co najciekawsze przedstawiany był Jarowit na swym rumaku w białych szatach, lecz na boso. Ciekawym szczegółem w jego wizerunku jest, trzymana w ręku wiązka zboża.

środa, 8 marca 2017

Mity do zmiany - Baba Jaga



Zmieniono jej wszystko. Urodę zamieniono w groteskową starczą maskę o suchych pomarszczonych policzkach i bezzębnych ustach. Jeden ząb zostawiono na pośmiewisko i żeby bolał niemiłosiernie. I żeby żadne czary na niego nie działały. Kiedyś prawdopodobnie szanowano ją za opiekę nad zwierzyną znajdującą się w kniei. Była jak Diana, bogini leśna, która pod swoją pieczą miała całą młodzież. Młode pokolenie było przez starosłowiańską Babę Jagę wprowadzane w dorosłość. Pożerała ich dzieciństwo i oddawała we władanie dorosłości. Jednak do dziś nie wiadomo, jaki był to obrzęd? Kiedy odprawiany? I co robiła Baba Jaga? Oczywiście nie ma na dodatek informacji, jak wyglądała bogini. Biorąc pod uwagę rangę uroczystości, nie mogła wyglądać jak obecne straszydło. Być może degradację postaci rozpoczęto w zamierzchłej przeszłości. Dużo wcześniej, przed ekspansją chrześcijaństwa. Żercy bóstw androgenicznych, pragnąc odwrócić matriarchalny porządek społeczny i dominacje kobiet w mitologii, rozpętali kampanię szkalująca pracowitą boginię. Nie wiadomo, w jakim stopniu udało im się osiągnąć zamierzony efekt. Jedno jest pewne, mit obecnie wygląda podobnie, nawet na ziemiach gdzie chrześcijaństwo nie miało swych wpływów. Zmiany, zatem musiały nastąpić dużo wcześniej. Jeszcze przed rozlaniem się nowej wiary na terenie Europy. W kulturze Zakaukazia i dalej aż po Kirgizję w folklorze ludowym znajdują się postaci staruchy zajmującej się czarami i zwabiającej małe dziewczynki do swego namiotu, gdzie wypijał z nich całą krew. Idąc tym śladem, Baba Jaga ma swego protoplastę w panteonie demonów dawnej Persji. W dolinie Tygrysa i Eufratu pokutuje do dziś demon przez Kirgizów zwany Mite. Etymologia zbliża bardziej Babę jagę do naszej kultury i odnajduje wśród zapomnianych słów, to z rdzeniem odnoszącym się do męki i cierpienia i występującym w wyrazie jedzą-. Baba Jaga prawie nigdy nie budzi pozytywnych skojarzeń. Poza niewieloma miejscami w Rosji zawsze jest zła i szkaradna. Wygląda jak starucha o złym spojrzeniu. Ubiór w nieładzie. Da się zauważyć niepełnosprawność, gdyż kuleje lub nie ma jednej nogi. Źródła: Słowiański Bestiariusz - Baba Jaga: https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/demony-lesne/baba-jaga/ Demony Słowiańskie: http://demonyslowianskie.pl

czwartek, 9 lutego 2017

Dzięki niemu w domu był dostatek

Dbanie o miejsce zamieszkania stało się dla ludzi bardzo istotne, kiedy w wyniku przemian społeczno-kulturowych zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Do pomocy w dbaniu o dom i obejście wezwano moce nadprzyrodzone. Rewolucja neolityczna zmieniła nie tylko styl życia. Zmieniła również wierzenia. Wprowadziła do panteonu wiele nowych postaci lub zmieniła nawyki dotychczasowych bóstw i demonów.

Duchem pomocnym w obejściu stał się Domowik. Najlepiej dbał o siedlisko rodowe. Doglądał fundamenty, ściany i strzechę budynków. Znał się najlepiej na każdej sprawie związanej z domem i obejściem. Każdy chciał posiadać tak dobrego pomocnika i za wszelka cenę starał się zwabić w opłotki Domowika, by ten zechciał zaszczycić dom swoja obecnością i zechciał się w nim osiedlić na stałe.
Domowik miał poczciwy wygląd sędziwego starca. Szanowany i w podeszłym wieku. Starość dawniej była doceniana przez młodych, wiec Domowik miał postać nestora. Siwa broda, gęsta srebrna czupryna i jowialna postura przekonywała każdego. Z natury był dobrotliwym demonem. Jednak wszystko ma swoje granice. Kiedy kto go rozsierdził potrafił być stanowczy i dokuczliwy. Kopiąc stołki, wywracając narzędzia kuchenne lub trzaskając drzwiami dawał wyraz swego niezadowolenia. Ludzie wiedzieli co oznaczy z nagła spadający garnek lub miotła, z której posypały się rózgi. Nikt nie chciał narazić się Domowikowi.
Każdy rejon słowiańszczyzny posiadał demony opiekuńcze, duchy domowego ogniska. Na Rusi Domowika nazywano Domowej. Domowikiem był na obecnych terenach Polski. Choć tutaj też mówiono o nim Ubożę.

Etymologia nazwy jest dość jasna i ma korzenie praindoeuropejskie. W sanskrycie dom lub dama oznacza właśnie ludzka siedzibę, miejsce rodzinne, ostoję. Jak widać imię demona ściśle związane było z miejscem, do którego był przypisany. Nawiasem mówiąc, znaczenie nazwy Ubożę błędnie wywodzi się od ubóstwa. Bieda nie była znaczeniem imienia demona. Źródłosłów związany jest z rdzeniem bog wcześniej występujący w słowach o znaczeniu dostatek i powodzenie. Demon, opiekun domowego porządku nie mógł swoim imieniem zwiastować złych czasów. Inaczej tak chętnie nie zapraszano by go w obejście i nie oczekiwano jak dobrego gościa. Domowik przynosił ze sobą pożytek i bogactwo. Żadne gospodarstwo nie mogło się bez niego obejść. Dbał nie tylko o sprzęty. Z nim zwierzęta w obejściu rozmnażały się jak rzęsa na wodzie podczas lata. Gospodarze dbali o wygodę Domowika. Zostawiano dla niego przytulne i godne miejsce, gdzie mógł spocząć strudzony i przespać się, kiedy miał na to ochotę. Lubił siedzieć za piecem na wyżce. Byli tacy, co uważali, że mieszka pod progiem. A próg domostwa zwykle był potężny i rozbudowany. Miejsca tam było pod dostatkiem. Domowik mógł się tam rozgościć. Niektóre demony wolały spokojne miejsce na strychu. Z dala od gwaru rodzinnego życia. Domowego opiekuna utożsamiano z duchami zmarłych, których chętnie przyzywano i chciano mieć w nich sprzymierzeńców.

Od czasów pradawnych, kiedy ludzie osiedli i zaczęli uprawiać ziemię, aż do nastania ery nowej religii, kult podlegał ewolucji. Nowa wiara zdmuchnęła jego znaczenie bezpowrotnie, zastępując jego miejsce skrzatami.

sobota, 21 stycznia 2017

Zmarznięta bogini

Bogowie związani z porami roku i kosmosem byli niezwykle ważni. Wiedli prym nie tylko w słowiańskim panteonie wielkich. Zmiany pór roku były dla ludzi, którzy osiedli na połaciach ziemi uprawnej wydzieranej pradawnej, odwiecznej puszcz, kluczowymi wydarzeniami w rolniczym kalendarzu. W związku ze zmianą stylu życia, który pod nazwą rewolucji neolitycznej zagościł w zwyczajach społecznych, bogowie i ich świta podlegała ciągłemu procesowi ewolucyjnemu. W miarę jak ludzie odkrywali uroki nowego życia i pułapki na drodze do sukcesu kultury agrarnej, nadawali swoim bogom właściwe kompetencje i uprawnienia. Jedna z głównych postaci w mitologii Słowian była Marzanna. Najlepiej udokumentowana w wierzeniach polskich, słowackich i czeskich. Jej pochodzenie wiąże się z kultem pradawnej bogini, matki wszystkiego. Rodzicielki ziemi, bogów i ludzi. W naszych rodzimych wierzeniach i folklorze obecna jest do dziś. Obrzędy na jej cześć odbywają się do na przełomie zimy i przedwiośnia. Część mitu zostało zaadaptowane na cele kultu maryjnego.

To, co z Marzanny pozostało w folklorze, przedstawia ją jako boginie zimy, a nie jest to do końca prawdziwe. Kiedyś była panią życia i śmierci. W słowiańskim słowniku występowała pod wieloma imionami: Morena, Marzana, Mařena, Marena Mamuriena, Mara, Mařoska, Marinka, Morana i Mora.
Etymologia nie wyjaśnia jednoznacznie znaczenia imienia. Rdzeń mor- kojarzy się jednoznacznie ze śmiercią. Druga możliwość to odniesienie do morza, którego ślad w tej formie tkwi w wielu językach wyrosłych z indoeuropejskiego jądra. Jak je pogodzić? W wierzeniach słowiańskich kraina umarłych leży za wielką wodą i nazywa się Nawia. Trzecim tropem jest podobieństwo Marzanny do Marsa. Boga Rzymian. Na początku boga rolników. Zadziwia droga przebyta przez latyńskiego bożka od poplecznika rolników do wizerunku zajadłego wojownika. Marzanna porównywana jest też do bogini Ceres. Z racji płci bardziej pasuje do wizerunku tej bogini, choć profesja i atrybuty pozwalają łączyć ja z męska odmiana wierzeń.


Kukła Marzanny wykonana jest ze słomy, czyli materiału związanego z rolnictwem i urodzajem. Słoma jako pozostałość po obfitych zbiorach była materiałem symbolicznych i chętnie wykorzystywanym, choćby w budownictwie na potrzeby ludzi i gospodarstw rolnych. Kojarzyła się przez to z dostatkiem i dobrobytem. Choć nietrwała i ulotna stanowiła namacalny symbol i dowód na trwałość powodzenia.
Od zawsze istniało przeświadczenie w ludzkich umysłach, podsycane praktyką święta, że należy pożegnać Marzannę, aby można było powitać wiosnę. Obrzędowość chrześcijańska z pewnością zmieniła radykalnie wymowę ceremonii. Marzannę traktuje się jak intruza i niechcianego gościa. Przedstawienie figuratywne jest zwykle szkaradne i żeby mieć pewność, że zima odejdzie definitywnie, najpierw kukłę pali się, a następnie topi w wodzie strumienia lub rzeki, by spłynęła jak kra z wodami do morza. A przecież dla plemion słowiańskich Marzanna nie była zwiastunem nieurodzaju i klęski. Zapowiadała okres odpoczynku. Czasu na regenerację. Na zebranie sił do nowego cyklu, który miał nadejść wraz z wiosną. Obrzęd miał raczej wymiar symbolicznego zniecierpliwienia, okazywanego z powodu kurczących się zapasów. Na przednówku zaczynało brakować zboża w komorach i nadejście wiosny było wybawieniem dla monotonii zimowej diety. Na polach jeszcze nie było nic co można by zjeść, za to las budził się i pojawiało się więcej zwierzyny, ruszała wegetacja wczesnych roślin. Dostępny był, tak ceniony przez ówczesnych, sok brzozowy, mający właściwości lecznicze i będący idealnym suplementem diety. Wszystko dzięki Marzannie. Dzięki temu, że dała odpocząć przyrodzie.
Marzanna z powodu swego wróżebnego, corocznego odejścia, zwiastującego nadejście ciepła, była uważana za boginię sprzyjającą ludziom i zapewniającą dobrobyt.

W niektórych rejonach już w czasach chrześcijańskich zaczęto odprawiać uroczystość Gaika. Święto ma pogańskie korzenie i było związane z wypędzaniem zimy. Obchodzono całą wioskę ze stroikiem, by zabrał zasiedziałe zło ze wszystkich kątów. Zwykle to dziewczęta korowodem dokonywały obejścia opłotków. Chłopcy czekali nad rzeką, by spalić straszydło i później wspólnie bawić się i cieszyć w niecierpliwym oczekiwaniu na nadejście wiosny.